Zuzanna i Erasmus+ w Glasgow

Z lewej strony logotyp Unii Europejskiej - okręg z żółtych gwiazdek na niebieskim tle; z prawej strony tekst: Współfinansowane przez Unię Europejską.

Wyjazd zrealizowany w ramach programu Erasmus Plus – Mobilność edukacyjna KA-131

Pod koniec września, dwa dni przed swoimi 21. urodzinami, studentka technologii teatru lalek – Zuzanna Praczuk pojechała na wymianę studencką w ramach programu Erasmus+. W ten sposób Zuzanna stała się pierwszą studentką w historii swojego kierunku, która zdecydowała się na taki wyjazd.

Gratulujemy jej odwagi! Na miejsce swojej przygody wybrała Glasgow oraz mieszczącą się w tym czarującym mieście szkołę The Royal Conservatoire Of Scotland. Zuzanna, z ogromnym bagażem doświadczeń oraz nowej wiedzy, zdążyła już wrócić do Polski.

Zapraszamy do przeczytania relacji studentki.

Mnóstwo ludzi pyta mnie teraz: „jak było?!”. Wtedy zazwyczaj na chwilę milknę… Uderzają mnie nagle setki wyjątkowych wspomnień. Trudno jest opowiedzieć w kilku słowach o TAKIEJ przygodzie, chcąc jednocześnie oddać chociażby namiastkę ducha takiego wyjazdu.

Czym w takim razie był ten wyjazd?

Śmiechem z przyjaciółmi w deszczu.
Środowymi jazzowymi wieczorkami.
Żywym tańcem.
Wymianą kulturową, inspiracją i to nie tylko moją.
Wieczornym muzykowaniem i oglądaniem szkockich sitcomów.
Całodniowymi wędrówkami z mapą galerii sztuk w Glasgow i Edynburgu.
Pub crawlingiem.
Codziennymi i niecodziennymi dniami.
Czytaniem książek, o których istnieniu nie wiedziałam.
Nowymi myślami.

Czym jest ten wyjazd teraz?

Kontynuacją.
Znajomościami. Rozmowami poprzez media i kamerki.
Światłym wspomnieniem.
Nowymi umiejętnościami i szerszym spojrzeniem na świat.

Samo konserwatorium okazało się niesamowitym miejscem łączącym wiele pięknych dusz. Na tym wyjeździe doświadczyłam muzyki. Jej jak niczego innego! Spędziłam wiele czasu z kilkoma muzykami, którzy pokazali mi swój świat, a ja im mój. Chodziliśmy na środowe wieczorki jazzowe, muzykowaliśmy w akademiku, pokazywaliśmy sobie nawzajem to, czego lubimy słuchać. Tańczyliśmy, śmialiśmy się, czasem nawet płakaliśmy, chodziliśmy na niebywale długie spacery po mieście i na jego obrzeżach.

Jednak nie muzyka była celem mojego wyjazdu, lecz design. W zgłoszeniu do projektu napisałam, że chciałabym pokazać sposób w jaki projektuję i zobaczyć techniki innych na przekazywanie swoich pomysłów.

Na wydziale, w którym miałam przyjemność się uczyć czerpaliśmy od siebie nawzajem, byliśmy dla siebie nie tylko swojego rodzaju rodziną, lecz również inspiracją. Wymienialiśmy się technikami, którymi projektujemy, rozmawialiśmy o naszych doświadczeniach (okazało się, że mamy zupełnie inne, a realia pracy w teatrze w Szkocji i w Polsce różnią się zasadniczo).

Wtorki były naszymi dniami na eksplorację pojęcia teatru. Czytaliśmy dramaty i dyskutowaliśmy na ich temat. Uczestniczyliśmy w próbach z tekstem, technicznych oraz generalnych. Chodziliśmy do teatrów na przedstawienia, wybrane przez naszego cudownego nauczyciela, a także zwiedzaliśmy ich backstage. Raz poszliśmy do Citizens Theatre, który chwilowo jest placem budowy, aby zobaczyć jak wygląda przebudowa takiego miejsca. Myślę, że to będzie niesamowicie ciekawe wrócić tam po latach. Z mojej inicjatywy udaliśmy się do Scottish Mask and Puppet Centre, dzięki czemu mieliśmy okazję zobaczyć funkcjonowanie teatru lalek w Szkocji. Zdecydowanie poruszyła mnie historia powstania tego miejsca. Wytrwałość założyciela jest imponująca.

Moim kochanym kolegom z wydziału (14 osób z 3 lat) ugotowałam polski tradycyjny obiad składający się z zupy, kilku drugich dań (do wyboru), kompotu oraz deseru. Nigdy wcześniej nie gotowałam dla tak dużej grupy osób, to było wyzwanie! Koledzy pomogli mi zawieźć jedzenie wózkiem sklepowym do szkoły. Po skończonym posiłku jedna z koleżanek skomentowała: „Zuzanka – this is a feast”.

Absolutnie nie wiem, kto wymyślił powiedzenie „skąpy jak Szkot”. Szkoci w rzeczywistości okazali się być niesamowicie hojni. Kiedy wyjeżdżałam, moi znajomi przygotowali imprezę niespodziankę, tym razem ze szkocką ucztą i ogromnym napisem „We will miss you” oraz stosem prezentów, które nie wiem jak zmieściłam do walizki. Każda osoba, z którą miałam kontakt dała mi upominek. Dostałam nawet tartan (szal) szkoły, co oficjalnie uczyniło mnie jej częścią.

Spałam w Base Glasgow – akademiku studentów RCS. Kiedy szłam zrobić pranie albo posiedzieć w części wspólnej, zawsze miałam z kim porozmawiać. W końcu wszyscy uczyliśmy się w tej samej szkole. Dlaczego ten akademik był tak świetny? Mieścił się w ścisłym centrum Glasgow, 3 minuty od głównej ulicy, czyli Buchanan Street. W celu dojścia do Theatre Royal Glasgow wystarczyło tylko przejść przez ulicę. Między innymi dlatego byłam tam stałym bywalcem. Szczególnie podobało mi się przedstawienie Pretty Woman. W odległości 5 minut niespiesznego spaceru mieściła się The Glasgow Royal Concert Hall, w którym setka artystów na scenie robiła niesamowite wrażenie.
 
W akademiku zaprzyjaźniłam się z moimi współlokatorami już od pierwszego wyjścia na Ceilidh Dancing (rodzaj niesamowicie skocznego tradycyjnego szkockiego tańca). Równie tanecznym krokiem przeszliśmy przez kolejne miesiące. Chodziliśmy razem na środowe wieczorki jazzowe. Obejrzeliśmy też mnóstwo filmów. Wspólnie gotowaliśmy i po prostu zżyliśmy się ze sobą. W pewnym momencie zaczęliśmy nawet nazywać siebie rodziną, bo i faktycznie dawaliśmy sobie poczucie bezpieczeństwa i wsparcie.

Jednego z ostatnich wieczorów mojego pobytu graliśmy w planszówki. Moi koledzy bardzo zaczęli się śmiać, kiedy powiedziałam słowa „three oraz sorry” z akcentem z Glasgow. Przez ten czas zmieniła się moja wymowa angielskiego na tę z Glasgow, taką sobie sprawiłam pamiątkę.

W ramach pożegnania dostałam od mojej koleżanki pocztówkę, na której napisała: „Szkocja jest w Tobie, Glasgow również”. Całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem.

Chciałabym podziękować również wszystkim osobom, dzięki którym ten wyjazd był możliwy. Pracownikom Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie oraz naszej Filii w Białymstoku. Pracownikom szkoły goszczącej w Glasgow – The Royal Conservatoire of Scotland. W szczególności dziękuję za oddanie sprawie Pani Paulinie Matusiak oraz Pani Pauline McCluskey, które były jak heroski w swojej zaciętości przy sporządzaniu dokumentów, dzięki którym mój wyjazd był możliwy. Dziękuję również mojej rodzinie i przyjaciołom za okazane mi wsparcie oraz za to, że wspólnie dzieliliśmy radość tego doświadczenia. Pięknie ;))